Forum TROIKA Strona Główna


TROIKA
Oficjalne forum Troiki
Odpowiedz do tematu
Rozmowy Uduchowione
Nemo
WETERAN PRAWDY (Adm.)


Dołączył: 20 Paź 2005
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów


Koty uwielbiają pytania, o ile nie są to pytania bez odpowiedzi. Kogo zadawala stawianie pytań retorycznych? - właśnie...
Drugim na dzisiaj pytaniem, na które nie znajdę odpowiedzi jest świeca Emina - wypala się w trakcie naszych opowieści, zawsze zostaje ogarek kiedy kończy nam się herbata i kończą się słowa na dzisiaj - wszystko jedno ile trwać będą historie, równy płomyk zakrzywia czas tak, by zdążyć na czas i byśmy i my zdążyli. Zawsze kiedy przychodzę, świeczka jest nowa, nawet wtedy, kiedy przychodzę niezapowiedziany. Dzisiaj, kiedy przyszedłem opowiedzieć historię poszukiwań młodego, walki z wampirami i wilkołakami, świeża świeczka zamigotała mi na powitanie, jakby sama była przyjaznym duchem.
Emin powitał mnie i zagadnął standardowo - "Co tam w wielkim świecie, Cortez?". Modyfikował właśnie prasę, co zwykle czyni o tej (i każdej innej) porze. Ciekawe, ciągle naprawiana i ulepszana maszyna jest bez przerwy sprawna i ciągle drukuje tak samo. Etetyczna logika.
Sporo się ostatnio działo, trzeba przyznać. Marcus, człowiek o troche mdłym imieniu, zadzonił do mnie w środku nocy i poprosił o pomoc - zaginął chłopiec, syn inżyniera, bogatego człowieka, który pracuje jako nurek - specjalista. Wyszedł do szkoły i nie wrócił, zaginął wraz z siostrą jednej ze służek, która miała go odebrać. Sprawę komplikowało kilka faktów początkowych:
-służki i lokaj zatrudniowy w domu nosiły broń - nieoficjalnie były ochroniarzami posesji, chociaż za nic się do tego nie przyznawali
-dom nie był zabezpieczony - oprócz ukrytych miejsc, które zawierały elektronikę i sprzęt nurkowy wysokiej technologii oraz broń - te miejsca były zabezpieczone automatycznymi punktami strzelniczymi
-lokaj wyczuwał wszelkie, nawet niesłyszalne dla normalnych ludzi, włamania. Może to tylko nasza paranoja...
-rodzina porwanego dziecka jest spokrewniona (od strony ojca) z komisarzem policji, porzez matkę jednak (sprawa miłosna) są pokłóceni
Bez zwłoki, chodziło przecież o życie i zdrowie dwójki młodych ludzi, rozpoczeliśmy przesłuchanie. Jeszcze tej nocy włamaliśmy się do szkoły - sprawdziliśmy dzienniki, adresy innych dzieci i ukradliśmy dysk (dysk jest kluczem i dysk jest królestwem) twardy, zawierający wizję z kamery przy szkole. Woźny zauważył żula grasującego po kuchni. Przypadek?
Nagrania z kamery ujawniły, że pod szkołą dwójkę zaginionych zaczepił policjant, przyjrzał się opiekunce i oboje udali się ulicą w stronę parku - w nie tą stronę, w którą powinni. Wyglądało na to, że policjant czekał na tą konkretną dwójkę. Od razu założyliśmy podsłuchy w domu i gabinecie komisarza, przeprowadziliśmy (Marcus) z nim rozmowę, która go zdenerwowała a nam nie przyniosła żadnych odpowiedzi. Wykryliśmy za to ludzi śledzących komisarza - trop okazał się nie zbieżny z naszym śledźtwem, ale mamy kilka adresów i twarzy do wykorzystania na potem.
W międzyczasie, śledząc kamery uliczne (dzięki twojej prasie mieliśmy pozwolenia) wyśledziliśmy szlak porywacza - prowadził do olbrzymiego parku - tutaj jednak się urywał. Przeszukaliśmy park, popytaliśmy ludzi - koniec końców spotkaliśmy paczkę bojową czerwonych szponów, z którymi stoczyliśmy epicką walkę. Tak, oczywiście, że żartuje, byli leszczowi i złupiliśmy ich w dwie sekundy. Tak poważnie, byli strasznie sympatyczni, poznaliśmy ducha opiekuńczego tego miejsca, wszystkich trzech członków sfory - Łatę, Dużego woza - przywódcę - oraz małego woza. Szczególnie z Łatą dobrze nam się współpracowało. Poczęstował nas obiadem - to się liczy.
W tamtym momencie zaczęliśmy podejrzewać, że, jakbym to powiedział w czasach, kiedy znaliśmy się z innych imion, 'coś się święci'. Raz jeszcze korzystając z kamer, za podpowiedzią April, przewertowaliśmy wszystkie samochody, które mogy zabrać z parku poszukiwanych - pierwszy strzał, handlarz ryb, okazał się trafem w dziesiątkę. Okazało się, że to ghoul, posiadał dominację, sprowokowałem go i ujawnił swoje moce - ja zaś nie ujawniłem moich zamierzeń. Śledząc go doszliśmy do kryjówki porywaczy - po nierównej walce uwolniliśmy jedną z porwanych, służkę. Była w bojowym nastroju. Próbowaliśmy ją złamać za pomocą więzów krwi, ale przybyliśmy na czas. Chodziło o krew, Eminie, koniec końców domyśliliśmy się tego. Chłopak miał w szkole robione badania krwi, szkolna pielęgniarka była zdominowana, April ujawniła to czytając jej sny. Wilkołaki raz jeszcze okazały się bardzo uczynne - odwróciły pamięć nieszczęsnej kobiety i zobaczyliśmy twarz łowcy krwi - to był dla nich duży sukces. Naszym następnym krokiem było odnalezienie Elizjum, Łata dorwał młodego wampira, który wszystko wyśpiewał. Nieszczęśnik może gdzieś tutaj podróżować, kiedy go spotkasz rozpoznasz go.
W cztery osoby napadliśmy na elizjum,wejście w umbrze strzeżone - niestety, przez trzy zniewolone wilkołaki. Pokonaliśmy je, nie zabijając żadnego z nich, uciekły. Uwolniliśmy chłopaka i kogoś tam jeszcze, ale wpadli ludzie ze srebrną zastawą, pewnie chcieli nas poczęstować herbatą - niestety śpieszyliśmy się więc wyszliśmy 'po angielsku'.
Wszystko, koniec końców, dobrze się skończyło. Mamy co robić w przeszłości - widzisz Emielu, życie wilkołaka jest zbyt krótkie, by marnować je na bycie niewolnikiem wampirów, musimy pomóc tamtej trójce. Lepiej się do tego przygotujemy. Świeca już gaśnie, to znaczy, prawdopodobnie, że czas bym zabrał panienkę Duan na wystawę sztuki bliskiego wschodu. Na pewno będzie to równie wiekopomna historia. Do jutra, przyjacielu.
Zobacz profil autora
Nemo
WETERAN PRAWDY (Adm.)


Dołączył: 20 Paź 2005
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów


II
Zbyt obolały, by próbować zastać Emina nie przygotowany, wniosłem herbatę. Moja rezygnacja nie uszła uwadzę fałszerza, cóż - fałszerz który nie jest spostrzegawczy nie ma szans zarobić na chleb.
-Uprzedzając twoje pytania, doszedłem do miejsca, gdzie nic nie zależy już odemnie. To dość frustrujące, trzeba czekać. Ale pewnie chcesz się dowiedzieć wszystkiego po kolei. Tak zwykle jest najlepiej... a na czym skończyłem?
-Na trzech wilkołakach w elizjum - podpowiedział, nie odrywając wzroku od montowanej właśnie przekładni.
-A tak, no więc były tam trzy wilkołaki. My zaś przeżyliśmy i jak na tamtą chwilę byliżmy kontent, odpuściliśmy więc. Minęła noc, którą spędziłem na grze w go i przyjacielskich rozmowach z April, postanowiłem kupić komplet koni, by poruszać się po umbrze szybciej i kilka innych drobnych spraw. Zatrudniłem służbę do domu - nie przestrasz ich proszę. Kilka spraw było ważniejszych, między innymi złapane wcześniej wampiry. Postraszyłem je troszkę i wysypały kolegów, potrzymamy je jeszcze przez jakiś tydzień zanim pozwolimy, łaskawie, dla nas pracować. Włamałem się do domu wampira, żeby jego również porwać. Oczywiście, nikomu nie stała się poważna krzywka, ale musimy wiedzieć więcej o wampirach, skoro tak bezczelnie sobie poczynają. Znamy lokację dwóch klubow, i wiemy coś więcej o wampirzych klanch. Ale pozostaje jeszcze sprawa Marcusa...
-Och... coś pomiędzy wami zaiskrzyło. - jego próby dogadania mi są żałosne, widać zmysł techniczny nie przekłada się na umiejętność odszczekiwania się.
-Bardzo śmieszne. Niestety, uwiedzony sukcesami corax postanowił zrobić sobie kilku wrogów. Zadźwonił do mnie z klubu, gdzie widział jednego z poznanych przez nas wampirów, jakiegoś wampirzego-maga, Tremera. Ktoś ważny. Popatrzyli sobie w oczy, ale obaj byli z randkami, więc nic nie wyszło z łowów, a szkoda. Cóż więc zrobił Kruk? Frustracja znalazła ujście, po godzinach biegania po mieście i zakładania wszędzie kamer odnalazł jakiegoś wampira i wrzucił mu do mieszkania granat. Fun... Zaczynam go nie cierpieć, czy każdy ptak ma tak mały mózg? (wszystkie nawiązania do istniejących osób są przypadkowe) Już widać jak wampiry jednoczą się przeciw zmiennym, mamy je skłócić a nie zjednoczyć.
Koniec końców troszkę było nie przyjemnie, dopiero po interwencji Wielkiego Wozu Corax nabrał troszkę pokory i powiedział, że się powstrzyma. Nie dlatego, że uważa, że to dobrze. Od kiedy to Gaia potrzebuje szpiegów-berserkerów?
O, i jeszcze próbowałem stac się duchem. To chyba najważniejsze zdażenie poprzedniej nocy.Zaczęło się od tego, że Łata wytropił te trzy wilkołaki, więc inteligenty kotek, z życzeniem śmierci, postanowił potraktować wilki jak myszy i trochę się z nimi pobawić. Mój genialny plan polegał na tym, że jestem szybki i zręczny więc nie dam się trafić. Wyszedłem na środek i sprowokowałem wilki, o tak, potrafie być wkurzający. Więc, Eminie jestem ja na środku placu, w umbrze, moi sojusznicy ktyją się w pobliżu, a przed sobą mam 3 wściekłe wilkołaki.
-Sprałeś ich? - o, udało mi się sprowokować ducha do usmiechu.
-Nasikałem im na głowy. No i w końcu jeden z nich wpadł w furię i zaczął mnie gonić, ja zacząłem się wycowywać na z góry upatrzone taktyczne pozycjie, zaś reszta wilkołaków, pewnie pod wpływem przymusu wynikającego z więzów krwi, została na miejscu pilnując budynku. Niestety, akurat ten osobnik miał w sobie duże pokłady agresji które postanowił wykorzystać na mnie. I troszkę za wysoko skakał. Nie było tak źle, przeżyłem jego atak, sfora z parku zaś rozbroiła pieska. Sukces, niestey sami nie mamy szans go odczarować - Mały Wóz został wysłany by wynegocjować pomoc innej sfory, gdzie jest wilkołako-mag ma wyższym kręgu wtajemniczenia. Wrócił z wieścią że jesteśmy winni "przyslugę". Cholera, sam bym sobie lepiej z tym poradził.
-Zabiliby cię.
-Tak, wiem Eminie, nie przeżyłbym, ale przysługa to może być cholernie dużo. No i oto jesteśmy, czekam na efekty magii innych wilkołaków, tych o, nazwijmy to tak, ograniczonych horyzonach, wystawiliśmy czek inblanco. Czekam na efekty. Następne noce będą wyjątkowo interesujące, kłaki będą fruwać w powietrzu. Mam nadzieje, że ten kot się nimi nie zadławi. O, właśnie, zanim pójdę, poznałem jeszcze ciekawą osobowość - sympatyczną wilkołaczkę, która jest dość swobodna w kontakcie ze światem. Ale nie jest w moim guście, za mało przypomina April. A co u Ciebie? Znalazłeś jakieś ciekawe duchobistości w okolicy?
Zobacz profil autora
Nemo
WETERAN PRAWDY (Adm.)


Dołączył: 20 Paź 2005
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów


III
Dzisiejsza rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych. Nie wiem skąd, ale Emin wiedział o śmierci wilkołaczki, chciał jednak posłuchać mojej pełnej wersji wydarzeń, oto ona:
Dowiedzieliśmy się wszystkiego o wilkołakach, z jakiej są sfory, jaka jest ich historia. Ten, którego odbiliśmy, milczący wędrowiec, postanowił pomścić sforę i zemścić się na Tremerach, po czym przejść rytuał "od nowa" - splamił swój honor, wg. niego.
Dalej jest coraz lepiej! Marcus dostał zlecenie od nurka-maga: podrzuć wirusa do sieci informacyjnej nosferatu. Dobrze, że dostał to zadanie, to zainspirowało mnie do organizacji misji - domowy nosferatu. Wykorzystałem Dawi, wampira którego złapaliśmy wcześniej, żeby zorganizował spotkanie - udało się, złapaliśmy nosferatu. Kot, którego widzisz, wpadł na genialny (i skromny) plan, by pokonać nie wampiry ich własną bronią, krwią. Wampir, którego złapaliśmy na początku założył wszystkim innym więzy krwi. I w ten sposób pracujący dla nas Nosferatu dostarczył nam masę użytecznych informacji - oczywiście w ten sposób wirus został podrzucony. Resztę wieczoru spędziliśmy zastanawiając się, czy warto zabijać wampiry, skoro mamy je w garści. Czas pokazał, że zdecydowanie warto.
Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że Ciama zginęła. Najszybciej jak się dało przedostaliśmy się do siedziby sfory, parku. Ciama w postaci lupusa, zmasakrowana, pełno ran o srebrnych brzegach. Została zastrzelona. Mój znajomy, Kruk, ma zdolność zjadania oczu, by zobaczyć ostatnie migawki z życia ofiary. Wynegocjowałem prawdę od Wielkiego Wozu, zgodził się na rytuał - Krup pożarł gałkę oczną, po czym oddaliśmy zwłoki wilka w objęcia płomieni. To, co zobaczyliśmy dzięki wizji Marcusa wywołało nawet we mnie, osobie spokojnej i stonowanej, napad szału. Na szczęście nie dosłownie. Grupa osób, wyglądało na to, że znajomych Ciamy, zawołało ją do siebie, kobieta podeszła - w pewnym momencie, bez żadnego ostrzeżenia czy zapowiedzi, wyciągnęli broń i otworzyli do niej ogień.
Zginęła na miejscu, jej zwłoki zostały wyrzucone na śmietnik. Co, w perspektywie następnych wydarzeń jest podejrzane. O tym później...
Odnaleźliśmy drani, nie zajęło nam to długo. Cała sfora, wpieniona, wpadła do legowiska tych drani. Legowisko to noclegownia, wszyscy 'alternatywni' się tam gromadzą. Wielki Wóz tylko ostatkiem sił i autorytetu powstrzymał nas przed krwawą jatką - okazało się, że ci mordercy, o tym później, mieli obrońców w postaci dwóch magów, żyjących wraz z nimi. Po ochłonięciu zabraliśmy oskarżonych na badanie pamięci, okazało się, że zostali zdominowani przez wampira, progenitora klanu Tremere. No to wojna, Eminie, no to wojna.
Pamiętam, jak ostatnio zastanawialiśmy się, czy warto zabijać wampiry, skoro na ich miejsce pojawią się nowe. Krew zmywa krew.

Rzeczy, które nie pasują do opowieści:
1) ciało Ciamy było wyrzucone na śmietnik, wyglądało to na prowokacje - wampiry nie były zdominowane od momentu jej zabicia


Ostatnio zmieniony przez Nemo dnia Wto 21:55, 19 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Nemo
WETERAN PRAWDY (Adm.)


Dołączył: 20 Paź 2005
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów


IV Słodko-gorzkie zwycięstwo odnieśliśmy. Słodkie jak każde zwycięstwo, goryczy dodaje nasza niewiedza. Wszystko wydarzyło się bez naszego udziału, bez planu i celu. Wróćmy do początku.
Więc rozszyfrowaliśmy kto jest odpowiedzialny za śmierć Ciamy - długo siedzieliśmy w mroku planując jego śmierć. Nasz plan był jasny, uderzyć z precyzją skalpela i szybkością kobry, 'whatever', plan spalił na panewce, ponieważ włączyły się wilkołaki 'z lasu'. Postanowiłem siedzieć cicho.
W międzyczasie Marcus uratował młodego gracza komputerowego, od niesłusznego gniewu wilkołaczej hołoty.
Na innych frontach: kościół wybuchł. Watykan otrzymał niepokojące wiadomości o Tremerach - mea culpa. Ktoś zaatakował uniwersytet, gdzie zginął młody doktorant - nie zginął z raczej został przemieniony w wampira.
Ostatecznie, zastawiliśmy pułapkę - zamówiliśmy krew o konkretnej grupie i czekaliśmy obstawiając kilka miejsc w których Łowcy Krwi mogli się pojawić. Ten skromny kot czekał w domu uroczej małolaty, przypętałem się i byłem karmiony i głaskany, czym byłby świat bez tych prostych przyjemności.
Pułapka udała się, przybyli łowcy krwi i wydaliśmy im walkę. Ja, Marcus - broniliśmy domu - w to wszystko wmieszał się człowiek z bardzo dziwnymi mocami - jak początkowo sądziliśmy.
Walka nie była trudna, udało nam się nawet porwać jednego wampira. W pewnym momencie, czując zwycięstwo dałem sygnał do odwrotu, w końcu była to prowokacja i napastnicy musieli porwać moją tymczasową opiekunkę. Oczywiście, wraz z Marcusem i ludźmi Wolfganga śledziliśmy ich aż do magazynu.
Teraz zaczyna się najdziwniejsze. Zanim padł rozkaz do ataku, inna grupa włączyła się do walki, porwała okupanta (czyli Toreadora, łowcę krwi), spoiła go krwią z butelki i uciekła wraz z nim, w międzyczasie wypuszczając wszystkich pojmanych i odprowadzając ich do S-Bahnu. Mili ludzie, na razie. Dopiero następne dni, oprócz wielkiej czystki, przyniosły odpowiedzi. Ale to opowiem Ci jutro, pewnie nie zauważyłeś - późno już.


Ostatnio zmieniony przez Nemo dnia Nie 18:41, 15 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Nemo
WETERAN PRAWDY (Adm.)


Dołączył: 20 Paź 2005
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów


V
Następny dzień zaczął się od wampira i kota. Jak kruk i lis. Kot, czyli ja, poszedł odkopać wampira w umbrze, tego z ostatniej opowieści, którego osobiście pojmałem. Zauważyłem, że przygląda mi się inny kot, który włada połową miasta. Ciekawa historia, oczywiście. Na razie go dyplomatycznie, ale spotkałem się z nim raz jeszcze. Opowiedział mi kilka ciekawostek, twierdził, że jestem manipulowany przez jednego z wampirów i "za bardzo ufam psom". Zazdrosny jakiś o tego pięknego kota. Tak czy inaczej, po przedstawieniu moich racji - jeśli jestem zmanipulowany do zniszczenia wampirów, niech tak będzie. W międzyczasie wykonałem zadanie Marcusa na drugą rangę, dowiedziałem się czegoś o Lasombrze. Nie uprzedzajmy faktów.
Pierwszą wskazówkę dał mi kot. Powiedział, że ten dziwny człowiek z wczorajszej opowieści to fomori. Yeah, whatever. Poszedłem raz jeszcze do magazynu, gdzie przetrzymywany był Toreador, po drobnym rozpoznaniu wziąłem butelki na podmianę, krew kogoś na krew kontrolowanego przez nas wampira. Przypomniawszy sobie, jakie zło wyczynił ten wampir, zgładziłem go - świetlisty promień z moich oczu spopielił umarlaka, ja zaś wykradłem trzy butelki krwi, które należały do tajemniczego oprawcy. Tajemniczego nie na długo. Kolejna sprawa - fomori. Użyłem mojego sługi, księcia pchlej dziury, której nazwy do teraz nie mogę zapamiętać, żeby sprawdził o co chodzi z fomiri - żadne fomori, jest to kontrolowany przez wampira człowiek, mocą dominacji. Trybiki powoli wskakują na swoje miejsce. Pozostała mi krew, potrzebowałem wampira który mógłby ją ocenić - ten sprytny kot obszedł ten problem. Za pomocą rzeczonej krwi przemieniłem jakiegoś ulicznego łotra, którego teraz posiadam. Nie odbijał się w lustrze. Krew była Lasombry.
Zbliżało się południe, więc dałem sygnał do odwrotu, wszystko co nasze schowało się, lub opuściło miasto. Dopiero po wspaniale spędzonym czasie w Amsterdamie wróciłem, by rozwiązać zagadki do końca. Zlitowałem się nad krukiem i ujawniłem mu wszystkie zgromadzone przeze mnie informacje. On poinformował Wolfganga. Wolfgang nie zrobił nic.
Ostatnie co, to przypisałem sobie dwie butelki wampirzej krwi, tak na czarną godzinę. Obym nigdy nie musiał ich używać.
Zobacz profil autora
Nemo
WETERAN PRAWDY (Adm.)


Dołączył: 20 Paź 2005
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów


VI
Cóż, zacznijmy od plusów. Wzmocniłem trochę księcia. Wyssał łotra, wzmocnił swoją krew. Plus.
Uzyskałem nowe źródło prawie legalnych przychodów, założyłem agencje nieruchomości, odkupiłem mój dom, sprzedałem mój dom (dzięki czemu mam kasę). zatrudniłem parę (5) osób. Plus.
Po tym bardzo długim czasie kruk przegrzał swoje zwoje mózgowe i mnie odnalazł. No, może powiedźmy jak to było: Odnalazł oczywistą wskazówkę - posiadłości cheshire, przyszedł do mojego biura, umówił się ze mną na spotkanie. Nie zauważył, że ja, to ja - ale za pomocą swojego daru odkrył, że rozmawia ze zmiennym. Dopiero czuły węch Łaty mnie ujawnił. Plus - ale dla Łaty.
Poznałem miłą i ładną kobietę. Plus.
Poznałem miłą i inteligentną kobietę. Plus.
Teraz minusy:
Cersei i jej otoczenie zostały zaatakowane przez Sabat. To duży minus, udało jej się obronić, ale musimy znaleźć ich przejście do umbry i je zatrzasnąć.
Siostra Kruka została porwana i być może przemieniona w wampira Sabatu. Olbrzymi minus. Na szczęście ten (1 rangowy kot, który rządzi prawie całą społecznością wampirów w mieście) użył swoich kontaktów, łaskawie zezwolił progenitorowi malkavian na dwóch nowych potomków ten zaś obiecał, że ją odnajdzie. Czekam na wyniki.
Zobacz profil autora
Nemo
WETERAN PRAWDY (Adm.)


Dołączył: 20 Paź 2005
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów


VII
Eminie, ostatnie wydarzenia odcisnęły się sporym piętnem na Kruku Marcusie. Siostra, została przemieniona przez Sabat, nam przybył dodatkowy wróg, wszystko się strasznie komplikowało odkąd wampiry uzyskały dostęp do umbry.

Po kolei, jak zawsze. Ruszyliśmy do Cersei, by zbadać sprawę. Ten kot wziął ze sobą wilkołaki, głównie Łatę. Prześledziliśmy wampiry aż do miejsca, w którym weszły do umbry. Okazało się, że weszli szafą (cliche) która znajdowała się w sprzedanej obecnie posiadłości Westhausów. Szafę usunęliśmy - po czym wróciliśmy po sladach, by wytropić niedobitki wampirów w umbrze - nasze łowy okazały się pomyśle, złapaliśmy dwa wampiry. Jeden miał podobno węzy krwi, ale drugi był podobno wolny od tego, nie mniej jednak nasze wampiry dołożyły swojej krwi do ich żył, i wampiry zaczęły gadać. Przede wszystkim były to świeżaki, nie wiedziały za dużo, oprócz tego, że ktoś im powiedział, że mają przekonać Maginię do współpracy ('przekonać'), oraz, że istoty tam żyjące mają świetną krew. Wampiry wpadły w szał, Cersei zaś dysponowała kulami ognia, które podjarały wampiry, akcja nie wyszło.

Dodatkowo jeden ze złapanych wampirów ujawnił dwie rzeczy, po pierwsze, pojawił się nowy gracz, który otrzymał pseudonim "śmierdziel" gdyż śmierdział. Głównie kocim i psim moczem. Być może był to nosferatu albo ktoś taki. Być może, tylko ukrycie. Wiemy, że ten ktoś dysponuje mocą zmieniającą umysł, prawdopodobnie dominację.

Złapany wskazał też miejsce ukrycia sabatników. Wysłałem grupę uderzeniową, która zlikwidowała większość z pierwotnych sabatników. Przeżył ich kapłan, wiemy za to, że jest wampirem z klanu Tzimice, zmienia swoje twarze. D.odatkowo przeżył Brujah - co zostawiam nam tą dwójkę do odstrzału.

Z innych frontów, odbiliśmy siostrę Marcusa, a raczej dostaliśmy ją w paczce. Zakopaliśmy ją w umbrze, ale ktoś ją od razu wykradł. Próbowaliśmy go śledzić, ale skoczył i ślady się urwały. Albo poleciał. Albo zniknął.

Żadnych prawdziwych sukcesów, wiele rzeczy, których nie wiemy.


Ostatnio zmieniony przez Nemo dnia Sob 22:17, 18 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Nemo
WETERAN PRAWDY (Adm.)


Dołączył: 20 Paź 2005
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów


VIII

Jestem zdesperowany, Eminie, dopiero teraz, w dwudziestym piątym roku mojego życia rozumiem - zaczynam rozumieć - co to jest desperacja. Jak wiesz, April, moja młoda słodka April, kobieta, która samą swoją obecnością sprawiała, że mam po co otwierać rano oczy została porwana. April jest dla mnie (tak postanowiłem!) jedyną żywą rodziną - odciąłem się od całej brudnej reszty i przyssałem do tej marzycielki i poszukiwaczki szczęścia, jak wampir kradnący duszę tak jak polegałem na jej radości. Bez niej jestem tylko zimnym, cynicznym manipulantem i nie ma we mnie ani odrobiny dobra.

Wracajmy do historii, April - porwana. Nie wróciła ze spotkania z Cersei, poszliśmy jej szukać. Została porwana przez wampira w Umbrze, porwana do lotu. Porywacz się ujawnił i zażądał okupu. Porywacz to Trzymice, ten trzymice, VI-pokoleniowy bastard. Porwał April bym pomógł mu odzyskać śmiertelność. Zaraz opowiem o nim więcej, chciałbym jednak, żebyś zapamiętał kilka szczegółów. Pojawił się w Parku łepek, który przedstawił się jako posłaniec. Powiedział od kogo jest, co chce dostać. Przejęliśmy go, przeczesaliśmy jego umysł. To zwykły łepek jakiś czas temu porwany i zdominowany tylko po to, by przekazać informacja. Jedyne co, to odkryliśmy wejścia do umbry z którego korzysta wampir.

Poczułem przypływ szału, wytężyłem umysł i ciało i rzuciłem się w wir wydarzeń. Okryłem w losowej kolejności, kilka faktów które luźno łączą się ze sprawą.

1. dawno temu żyli tutaj (jako dwóch ludzi) lasombra i trzymiś, przyjechał zły tremere wampir, ścigał rebeliantów

2. postanowił zabić obu w ramach niejasnych oskarżeń

3. w ramach kary przeistoczył ich krwią rebeliantów, ale oni zbiegli
lasombra i trzymiś to krewniacy,

4. motywacją kota jest to, że zakochał się w Ciamie

5. Lasombra jakoś kontroluje wilkołaki, być może za pomocą ich totemu?

Informacje te otrzymałem od Kota, mniej lub bardziej w każdym razie wszytkie są z nim związane. Odkryłem portal do innych miejsc, bramy. Dostałem się nią do jeziora w afryce, znajduje się w nim kilka innych przejść, znam:
-tititaka ameryka południowa
-bajkał
-europa
-finlandia -> inari
-kanada (tam żyją czerwone szpony)

Zdobyłem też sporo informacji o mojej przeszłości. Zdobyłem je od jaszczura który żył w tym jeziorze i informacje te potwierdził Kot.
Miałem mentora to lew, Słoneczna Grzywa. Widziałem go w afryce wraz z innym kotem, tym z Berlina. Poległ on w walce ze żmijem, zginął w haniebny sposób, zdradzony przez wilka. (Południowy tunel, powiedzą mi więcej o jego śmierci, o ile przeżyje spotkanie.)
Okazało się, że będąc w afryce chciałem nauczyć się latać od podopiecznego rekinołaka, smoka.
Rozmawiając z nimi dowiedziałem się o sposobie na odczynienie wampira. Rytuał wymaga chętnego poświęcenia zdrowego człowieka.
Zobacz profil autora
Nemo
WETERAN PRAWDY (Adm.)


Dołączył: 20 Paź 2005
Posty: 546
Przeczytał: 0 tematów


Jak zawsze, Eminie, jest jakieś ale. Ostatnio w Internecie dowiedziałem się, że wszystko, co jest przed 'ale' nie ma znaczenia. Rytuał nie zostanie odprawiony - bo nie. Zobaczymy... kiedy będę zmuszony, poruszę niebo i ziemię by uratować Laleczkę.

Na innych frontach coraz gorzej, złe czasy nastały dla tego kota. Jakiś potężny wampir zastosował sztuczkę wypatrzoną u Hello Kitty, oderwał naszemu szeryfowi łapkę szepcząc do ucha 'pośpieszcie się'. Skąd wiedział, że to nasz wampir?

W międzyczasie ten kot zaczął podejrzewać myszy. No... szczury. Szczurołaki, właściwie.. żyją w kanałach. Zacząłem je podejrzewać, ponieważ ten zły wampir znika w kanałach po stronie szczurołaków. Szykuję już trutkę...

Co byśmy się nie nudzili, Eminie? Śpisz? Kruk zginął. Nie, nie ten Kruk, ten drugi, właściwie... nawet nie wiem, czy ci o nim wspominałem. Kot go zabił. Normalna sprawa, na swoim terytorium. Podobno ptaszysko coś podpatrzyło. Mój minon Kruk coś się dowiedział jedząc jego oko, ale nic ciekawego, ponieważ wybrał złe oko. To normalne. Skrewił, jak zawsze...

Ten kot, w końcu, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i odnaleźć April. Udałem się, przy pomocy Smokołaka, do krainy snów, gdzie skontaktowałem się z April, użyłem podstępu, by wyciągnąć z jej podświadomości informacje o miejscu jej uwięzienia - tunele, trzymana przez cień i szczurołaki. Taaaak... Zajęło mi to trzy tygodnie.
Acha, Krukowi objawił się niby Gangrel, przyjaciel sfory, który zna zniekształcenie. Czyż nie jest to podejrzane?

Dodatkowo zorganizowałem zbrojny wypad na szczury, ale ich gniazdo się przeniosło, zabiliśmy tylko dwa niedobitki, odrzutki. Nic ciekawego ale zdobyliśmy trochę broni. Dzisiaj czas, na troszkę edukacji i dużo szponów i kłów.
Zobacz profil autora
Rozmowy Uduchowione
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu